wtorek, 24 listopada 2015

Międzyblogowy Kącik Czytelniczy czas zakończyć

Czas, czas, czas. Nadchodzi świąteczny czas wielkimi krokami.
Pod ostatnim postem wpisywałyście się, moje miłe, informując o ilości przeczytanych książek w Międzyblogowym Kąciku Czytelniczym.
Dziękuję Wam za udział w akcji, za wszystkie przeczytane i rozreklamowane książki.
Ja osobiście przeczytałam ich 14 choć nie o wszystkich zdążyłam napisać. Czas, czas, czas. W naszym życiu czas gra główną rolę niestety.
Po naszych rocznych zmaganiach z lekturą dla duszy mamy sukces. Szczególnie chciałabym pogratulować Bozenas, która przeczytała 40 sztuk i nadal czyta. Sądzę, że otrzymałaś złoty medal:)
Wszystkie starałyśmy się czytać, robić coś dla siebie, rozwijać się.
I wszystkim nam się to udało - nie ważne ile pozycji zdążyłyśmy przeczytać. Znalazłyśmy czas i chęć na czytanie a to wielka sprawa.
Kończymy dziś Międzyblogowy Kącik Czytelniczy.





Pozostało najprzyjemniejsze, czyli wylosowanie par do świątecznej przesyłki. Mam nadzieję, że pamiętacie naszą obietnicę przesłania sobie prezentów od serca?
Pod ostatnim postem podpisało się 16 zatwardziałych czytelniczek. Zdaję sobie sprawę, że piszę niezbyt często więc coś mogło umknąć. Jeśli ktoś się nie zapisał a chciałby paczkę wysłać i dosłać to nic straconego. Dopiszcie się szybko pod tym postem a ja pomodlę się o parzystość:)
Tak więc, ten i tego, pary zostały wylosowane przez Marysię Wiktora, czyli syna mojego rodzonego:)

Bozenas- Mysia
Agaciol - Kasia Ju
Apaczowa- Katarzyna Kosiak

Avrea- Iwona
Dessideria Life- Lula

Home by Dora- Paulina Labus
Cela D- My shabby my dream
Gabi- Magdalena Beck

Dziewczyny! Tak wyszło losowanie. Magdalena B. zgłosiła się z chęcią gdyby zabrakło pary a jej właśnie zabrakło dla Gabi. Czy zgadzacie się na przesyłki międzynarodowe? Może Madziu będziesz w Polsce na święta? Dajcie szybko znać.
Adresiki wymieniamy między sobą prywatnie, pomogę, jeśli nastąpią jakiekolwiek problemy. Osoby kopiowane są bez linków ale jakby co wszystkie odnośniki znajdują się pod ostatnim postem.
Pamiętajcie, proszę, aby to były prezenty od serca. Dokładnie tak, jak sobie obiecałyśmy. Przyjaciółka wysyła przyjaciółce nagrodę za roczne zmagania z akcentem świątecznym. Dajmy sobie trochę blogowego uczucia:)
Proszę również, aby łączna wartość prezentów nie przekraczała 50 zł bez kosztów przesyłki ok? Wiadomo, jak jest w kraju a to nie powinno rujnować budżetu:)
Rękodzieło mile widziane bo zdolne jesteśmy bardzo:)
I jeszcze jedno. Święta idą ale może powkładajmy trochę mniej pierniczków i herbatek cynamonowych na rzecz prezentów dla nas samych? Dobrze mieć pamiątkę wielkiego zrywu blogowego:)
Mam nadzieję, że się wszystkie zgadzacie z moim słowami i będziemy się dobrze bawić.
W razie uwag, piszcie proszę oraz zgłaszajcie się, jeśli ktoś nie zdążył.
Termin na dostarczenie paczki do adresata ustalmy na 20 grudnia dobrze?
Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo dziękuję za udział w akcji.
Jesteście wielkie!
Tymczasem
Polinka



niedziela, 15 listopada 2015

Zapełnianie zimowe

Weekend upłynął mi na szaleńczej jeździe pomiędzy miastami.
Wynik? 320 kilometrów, trzy targi staroci, wydane 50 złotych polskich...Coś poszło nie tak:)
Czy problemem jest przepełnienie mojego domu czy targi stają się drogie
i niekoniecznie pełne cudowności? Czy to bzik na punkcie zakupów za niewielką kasę?
Ogarnia mnie siedzenie w domu:) Szaleńczo rozglądam się za nowymi meblami, dywanami i mam pierwsze efekty:)
Jak to czasem można coś całkiem zgrabnego trafić z likwidowanych domów:) Szafa na przykład, cudny eklektyk za kilkadziesiąt złotych, wiejski stół za dwie dychy:) Cieszą mnie takie zakupy!
Z wiejskiego stołu, po dodaniu kilku ozdób, wyszło biureczko dla Młodocianej. Zastąpiło mebel popularnej marki na I, która okazała się być niezbyt trwała. To zapewne posłuży, ile będzie trzeba:)






Szafa "się" remontuje. Miałam co prawda obiecane wprowadzenie jej do domu
w weekend, ale nie wyszło. Szpachlówka niskiej jakości ( odradzam Vidaron) schnie od kilku dni, miękka jak diabli, doszlifować nie było jak. Cieszyłam się, że zdjęć kilka zrobię w nowych aranżacjach i klapa. Wiem, bardzo rzadko piszę posty i wierzcie mi, że się staram, ale życie płata figle. Po pracy codziennie mam ciemno, przed pracą zdecydowanie brak mi motywacji.
I choć myślę, planuję, spędzam dużo czasu na poszukiwaniach to...mało mnie jest. Przykro mi bardzo, że nie mogę przysiąść z wami do dekoracji świątecznych. A jak patrzę na wasze bombki ( bywam u was) to żal mnie ściska i smutek ogarnia bo...nie wiem, jak w tym roku będzie. Chyba zwieszę pociski na choince bo zamiast z rękodziełem więcej mam do czynienia z żołnierzem i mundurem:)
I choć bardzo lubię swoją pracę, realizuję się, to brak mi na co dzień wnętrz i pięknych przedmiotów.
Staram się to zmienić, jak ostatnio organizując zajęcia dla dzieci.


Zdj. Łukasz Wojtczak

Dla wyjaśnienia - są to patriotyczne maki na cześć odzyskanej niepodległości.
A jutro znów poniedziałek...na szczęście w ładnych okolicznościach przyrody:)



Za kilka dni kończymy Międzyblogowy Kącik Czytelniczy. Pamiętacie, że obiecałyśmy sobie prezenty świąteczne? Czas na losowanie par więc możecie zapisywać się pod postem. Koniecznie podajcie ilość przeczytanych książek:)
Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania
Tymczasem
Polinka

niedziela, 1 listopada 2015

Zatrzymać się

Pierwszy listopada...jak co roku odwiedzamy groby swoich bliskich, wspominamy.
Ludzie pozostają przy życiu dopóki są w sercach innych... Pierwszy listopada w tym roku przybrał dla mnie nowe oblicze, po części z racji obowiązków zawodowych, po drugie z pasji.
Mieszkam w ciekawym miejscu jeśli chodzi o wydarzenia historyczne, naznaczonym wojnami i tragedią ludzką. To rejon walk nad Bzurą czyli początku drugiej wojny światowej oraz pierwszych ataków gazowych
w roku 1915. 
Tu, niedaleko mnie, przebiegała linia frontu I Wojny Światowej.
Pod Bolimowem w powiecie sochaczewskim, 31 stycznia 1915 roku armia niemiecka po raz pierwszy użyła broni chemicznej.Ze względu jednak na niską temperaturę powietrza (-21 °C) gaz ten nie parował, w związku z czym atak okazał się nieskuteczny. Niespełna pół roku później, 31 maja 1915, miał miejsce największy na wschodnim froncie atak gazowy. Wojska niemieckie, między Bolimowem a Sochaczewem, użyły przeciwko armii rosyjskiej 264 ton ciekłego chloru wypuszczonego z 12 tysięcy butli rozmieszczonych przed linią okopów rosyjskich. Ilość ta ponad dwukrotnie przewyższała ilość gazu użytą podczas ataku gazowego przeprowadzonego w kwietniu 1915 pod Ypres. W ciągu kilkunastu minut zginęło kilka tysięcy osób (dokładna liczba jest nie do ustalenia). Wielu zmarło w szpitalach wskutek zatrucia gazem. Łącznie niemiecki atak gazowy pozbawił życia blisko 11 tysięcy ludzi.

Żyję wśród tych mogił w pewnym sensie a od jakiegoś czasu historia rejonu stała się moim konikiem.
Czytam, odwiedzam, przekazuję dzieciom.
Cmentarz z 1915 roku mam dosłownie za lasem.
Miejscowi nie przyznają się do tego miejsca, gmina nie dba, bo on niemiecki.Tak, Polski wtedy nie było, dopiero walczyliśmy o niepodległość. Wśród tych "niemców" wielu nosiło nazwiska polskie...
W czasie I Wojny Światowej zmuszeni zostali do służby w szeregach zaborczych armii i bratobójczej walki. Podczas wielomiesięcznych walk żołnierze obu stron walczących nad Bzurą i Rawką wychodząc z okopów po wodę krzyczeli po polsku, żeby do nich nie strzelać. Kronikarz tamtych czasów tak opisywał Boże Narodzenie w 1914 roku w okopach nad Bzurą i Rawką: "O Gwiazdka! (...) Bóg się rodzi! Przełamali się struclą białą polskie wojaki, wzięli się do śledzia, zakąsili razowym chlebem, potem podzielono pierniki i orzechy, dopiero potem Piotrek Sadzon, (...) zanucił wzruszony:
- Bóg się rodzi...
I o dziwo! Po chwili od okopów wrażych chór silnych głosów
podchwycił słowa pieśni i oba okopy rozbrzmiewały pieśnią prastarą...
- A słowo ciałem się stało
 i mieszkało między nami!" 


Jak widzicie, ten cmentarz tylko teoretycznie jest niemiecki.
W tym roku postanowiłam go posprzątać razem z kolegami z pracy
i nauczycielem historii z pobliskiego gimnazjum. Duch w narodzie nie ginie, młodzież bardzo chętnie się przyłączyła.
Trochę zdjęć archiwalnych oraz współczesne.


Na przełomie XIX i XX wieku w moje wsi działała cukrownia zatrudniająca prawie wszystkich okolicznych mieszkańców. Prężnie działający zakład stał się w czasie I wojny światowej lazaretem. Wielu rannych w czasie ataku gazowego (zmienił się wiatr i Niemcy zaatakowali samych siebie) zostało przewiezionych właśnie do cukrowni. Na zdjęciu archiwalnym pokazanym wyżej widać komin tej cukrowni, na pierwszym planie cmentarz. I choć ta historia to nie jest historia mojej rodziny, cieszę się, że mogę posiadać taką wiedzę. W budynkach, które nie zostały zburzone do dziś mieszkają ludzie,
w części jest skład węgla.
Po właścicielu cukrowni pozostał pomnik, który odwiedzam czasem. Zygmunt Lubiński h. Wieniawa. Polski szlachcic, potomek sejmu wielkiego. Barwna postać pozostająca w pamięci wielu mieszkańców.




Dlaczego ja to wszystko piszę? Bo ludzie żyją dopóki pozostają w sercach innych. Zachęcam do odwiedzenia grobów żołnierzy, zapalenia symbolicznego światła pamięci. Jesteśmy im to winni.


Dzisiejszy post bardzo różni się od dotychczasowych, wiem o tym. Zawsze jednak wychodziłam z założenia, że należy pisać o tym, co nas aktualnie zajmuje. Są wszakże wnętrza i zewnętrza...


Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wysłuchanie
Tymczasem
Polinka